22 kwietnia 2014

Wiza story! +bonus!

Moja 'historia' zaczyna się już w poniedziałek, bo do Warszawy mam ok 200km, a inteligentnie umówiłam się na 8:00. Nocowałam w jakimś hostelu ok 8 min piechotką od ambasady. Najbardziej bałam się tego, że zaśpię, ale dałam radę, a nawet budziłam się z 10 razy w nocy. Z hostelu wyszłam około 7:30, żeby się przypadkiem nie spóźnić :D Pod ambasadą była już kilkunastoosobowa kolejka. Ochroniarze wpuszczali po jednej osobie, lub np parze.  Ludzie weszli bardzo szybko więc kilka minut po przyjściu stałam już pod drzwiami. Jeszcze przed wejściem jeden z ochroniarzy zabrał ode mnie wyłączony już wcześniej telefon i dał mi numerek, żebym go później mogła odebrać. Weszłam do środka. Pomieszczenie było małe. Najpierw powiedziałam nazwisko i chyba pokazałam paszport (nie pamiętam dokładnie). Musiałam zdjąć kurtkę, która razem z teczką, w której miałam dokumenty, przejechała na takiej taśmie, jak są na lotniskach, a ja sama przeszłam przez bramkę. Rozbawił mnie chłopak, który był przede mną. Miał przy sobie scyzoryk i najpierw starał się przekonać ochroniarzy, że nic nikomu nie zrobi, a potem chciał go tam gdzieś położyć żeby zabrać później :D Nie wiem jednak jak to się skończyło bo zabrałam swoje rzeczy i przeszłam dalej. A dalej był jakby długi 'korytarz'. Ściany i dach chyba ze szkła, nie przyglądałam się, bo zżrał mnie stres :D Ludzie czekali grzecznie w kolejce. Najpierw jakaś pani poprosiła o przejście dalej, po polsku i po rosyjsku, osoby, które ubiegały się o zieloną kartę, a kilka minut później, osoby, które ubiegały się o wizę nieimigracyjną i były umówione na godzinę 8:00-czyli m.in. mnie! :D Weszliśmy do kolejnego małego pomieszczenia, w którym były 3 kobitki. Jedna siedziała przy mikrofonie, dwie stały przy biurku. Kiedy przyszła moja kolej, podeszłam do jednej ze stojących. Sprawdziła zdjęcie w paszporcie i na potwierdzeniu umówienia spotkania, sprawdziła samo potwierdzenie, DS-2019 i chyba SEVIS. Kiedy moje dokumenty były sprawdzane, jeden pan został odesłany do fotografa, żeby zrobił sobie zdjęcie, a chłopak od scyzoryka nie miał potwierdzenia więc też musiał się wrócić :D Ta kobitka, która sprawdzała moje dokumenty, włożyła mi je później do paszportu i pokierowała 'schodami w dół'. Była to duża sala. Na prawo od wejścia wisiały trzy duże zdjęcia - w tym Obamy! Na jednej ścianie były okienka (połowa do rejestracji, druga do rozmów z konsulami), a w dalszej części sali było dużo krzeseł w rzędach-coś jak poczekalnia. Kilka minut stałam w kolejce, potem podeszłam do okienka. Pani zapytała jaki jest cel mojej podróży. Potem zeskanowała mi odciski palców na skanerze i dała kartki z moimi prawami w USA. Miałam je czytać kiedy ona wpisywała dane do komputera. Noo to przeczytałam te kilka punktów, które są na pierwszej stronie i stwierdziłam, że mi to wystarczy, bo miałam już wcześniej zdjęcia tego od dziewczyn z grupy na fb. Potem wzięłam swój numerek i przeszłam do części z krzesłami. Nie zdążyłam jeszcze w sumie do nich dojść, spojrzałam na wyświetlacz nad okienkiem konsula i widniał tam mój numerek! Podeszłam do niego, uśmiechnięta ze stresu. 'Dzień dobry! :D' Równie uśmiechnięta pani konsul zapytała po co jadę do USA. Jak powiedziałam, że au pair, powiedziała: Teraz będziemy weryfikować odciski palców so put your right hand on the scanner... i od tej pory rozmawiałyśmy po angielsku. Poprosiła żebym powiedziała coś o swojej rodzince, o swoim doświadczeniu, zapytała dlaczego chcę zostać au pair, gdzie będę mieszkać, czy mam rodzinę w USA, zapytała o zawód moich rodziców i czy wiem kim są moi host parents,czy byłam już gdzieś za granicą, zapytała co chcę robić o powrocie i o moje prawa w Ameryce.. :D i tu myślałam że 'oblałam', bo pamiętałam tylko, że mam prawo do sprawiedliwego traktowania i godziwego wynagrodzenia, prawo do zachowania własnego paszportu i innych dokumentów tożsamości. No i to drugie jak drugie, ale z pierwszym miałam spory problem, bo ja nie wiedziałam jak to jest po angielsku :D Więc powiedziałam 'I must be treated like a human and I must get enough money' :D chwila zastanowienia i całkiem sprawnie powiedziałam drugie, a potem pustka! powiedziałam, że nie pamiętam teraz więcej, ale mam to w teczce, a pani konsul się zaśmiała i powiedziała, że to ok, nie ma problemu :D potem powiedziała mi że dokumenty i wizę dostanę z paszportem, a ja 'ok' i stoję dalej. Pani konsul spojrzała na mnie, bo ona już skończyła, a ja tego nie załapałam :D powiedziała, że to wszystko i mogę iść, więc uradowana wyszłam stamtąd prawie w podskokach, i jeszcze na ulicy miałam ciągle w głowie zdanie 'enjoy your time in the US!', które na zakończenie powiedziała do mnie pani konsul :)
Także no stres dziewczęta, bo ta rozmowa naprawdę nie jest straszna, a w moim przypadku była nawet zabawna :D teraz tylko czekam na dokument :)




Po powrocie do Kielc odczytałam maila od Cultural Care o tym, że.... mój bilet jest już zarezerwowany!
I tak oto lecę 23 czerwca z Warszawy do Nowego Jorku, z przesiadką w Berlinie, a 27 czerwca z Nowego Jorku do Chicago :)

I nie wiem tylko kim jest Dobrosława :D





6 komentarzy:

  1. Czytam te wszystkie blogi i tak strasznie zazdroszcze Wam wszystkim, ze to juz. Tez sie strasznie stresuje wiza i ta cala procedura. Powodzenia w dalszych przygotowaniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie ma czym się stresować :) to jest tylko kilka pytań, kilka minut i już! :D wieem, że łatwo mi mówić, bo ja już to mam za sobą, ale to naprawdę nie jest stresujące :)
      Dziękuję i wzajemnie! ;)

      Usuń
  2. yaaay cieszę sie razem z Tobą! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To serio są lajtowe spotkania :) Jak ja miałam rozmowę to moja siostra czekająca przed konsulatem się chyba bardziej stresowała ode mnie haha

    OdpowiedzUsuń
  4. Ci po zawsze mówią, że lajtowo (choć w sumie trafiłam kiedyś na bloga Au Pair, która nie dostała wizy -,-), a i tak Ci przed się denerwują ;p

    OdpowiedzUsuń