15 grudnia 2014

Kobieta zmienną jest.

Wiesz jak to jest, kiedy masz tyle pracy domowej, że zaczynasz sprzątać. Kiedy masz tyle sprzątania, że zaczynasz oglądać 'Love actually', bo to jeden z Twoich ulubionych filmów świątecznych. Kiedy zamiast oglądać film skupiasz się na swojej misce lodów z owocami i granolą (tutaj przypominasz sobie, że od ponad tygodnia nie byłaś na siłowni). A w końcu bierzesz laptopa na kolana i przeglądasz Facebook i Instagram od góry do dołu. Znasz to, prawda?
Tak więc ja ogarnęłam już social media (pozwolę sobie to tak ładnie ująć, żeby nie było, że nałogowo stalkuję ludzi), dałam Belli kocimiętkę (muszę ją przekupywać, żeby w ogóle pozwoliła mi usiąść w pobliżu jej legowiska) i pomyślałam, że dobrze byłoby spisać wszystko co się u mnie dzieje, bo szkoda, żeby wszystko, co mnie tu spotyka, poszło za jakiś czas w zapomnienie.
Doszłam więc do wniosku, że warto byłoby jakoś odświeżyć ten mój kawałek internetu, bo może ktoś byłby troszkę znudzony i chciałby co nieco poczytać, albo jakaś zbłąkana dusza trafiłaby na te głupoty, które wypisuję, albo, że ktoś zwyczajnie chciałby wiedzieć co u mnie! :P
Skoro już tu jesteś to przygotuj sobie herbatę, kakao lub popcorn, bo akurat mam wenę, więc zapowiada się długi wpis! Zapraszam do lektury :)

Postanowiłam przerwać pisanie bloga, bo dosyć bardzo mi się tu nie układało. Miałam spory problem z rodzinką, a i oni sami ze sobą mieli duży problem. 
Skończyło się na tym, że mieszkam tylko z upartą Bellą, moją małą B. i z moim host dad.
Można by pomyśleć, że pewnie jest dziwnie, źle, że za dużo pracuję, znów cały wolny czas spędzam w pokoju i w ogóle, że już, po raz dwudziesty w tej rodzinie, planuję rematch.
Otóż nie!
Mój host dad jest bardzo w porządku i jest dla mnie jak tata. Rozmawia mi się z nim bardzo na luzie i bardzo pilnuje grafiku. Pracuję teraz 4 dni w tygodniu, a ten piaty mała spędza w domu brata hosta, gdzie i ja bardzo lubię przebywać.
Rodzina mojego hosta jest naprawdę cudowna. Spędziłam z nimi Halloween, Thanksgiving (dzięki mojej host babci przez tydzień byłam w ciąży spożywczej), kilka innych dni, kiedy byłam off, i spędzę z nimi święta. Jestem zapraszana na wszystkie rodzinne imprezy i wyjścia. 
Dzieci V. (brat hosta) traktują mnie jak siostrę i dwójka młodszych wskakuje mi nawet czasem na kolana. V. ma dwie córki: E.(coś koło 9 lat) i A.(5), i syna L.(3). Nieźle się przy nich czasem uśmieję, a niektóre sytuacje zaczęłam już spisywać :D
W Halloween L. był przebrany za batmana. no i ja mówię do mojej małej: B., zobacz, batman!
a on na to: Tak naprawdę to jestem L.!
Kiedyś jak byłam u nich w domu i dzieci jadły kolację (wszystkie-B., L., A. i E., przyszedł jakiś facet z firmy budowlanej i mama tej trójki zeszła z nim do piwnicy, którą remontują, więc ja byłam z nimi sama
Położyłam L. na talerzyku kilka winogron i powiedziałam, ze nie dostanie niczego słodkiego jeśli ich nie zje, a on mi odpowiedział, że 'zjadł już wystarczająco dużo' i zaczął te winogrona zakładać z powrotem na gałązki :D
Cały czas wtedy próbowałam ich utrzymać przy stole. a L. do mnie po tym wszystkim: So you're an adult, right?
Do tej pory miał mnie chyba bardziej tak za koleżankę :D
A. miała narysować do szkoły drzewo genealogiczne najbliższej rodziny. Narysowała L. i E., rodziców, P. (mój host dad), małą B. i mnie :D

W zeszłym tygodniu od pon do pt byłam w Northville z małą, u rodziny hosta, bo host miał jakieś tam szkolenie z pracy, w Karolinie Południowej. Mieszkałam u jego rodziny żeby się jego bratowa zajmowała małą kiedy ja byłam off. Oni tam cały czas remontują sobie piwnicę. W czwartek jak starsze dziewczynki były w szkole, V.(brat P.) w pracy, a B. (żona V.) zawiozła L. do szkoły, a potem poszła na siłke, to miałam chwilę dla siebie. No i już miałam kłaść małą na pierwszą drzemkę, a tu zaczął wyć alarm przeciwpożarowy. Nie było żadnego ognia, a i nie słyszałam żeby robotnicy panikowali to mówie, poczekam aż przyjdą i wyłączą. No i przyszedł jeden za jakiś czas i mówi, że mimo, że czujnik był oklejony to i tak się ten alarm od kurzu włączył (a oni chyba cały dzień ściany tarli, czy co tam..). no to się go pytam, czy on to umie wyłączyć, on na to, że nie, a ja mówie, że ja tez nie. Poszłam tam do tego urządzenia z numerkami. głośne jak nie wiem! Nie wiedziałam jak to działa, a jeszcze małą musiałam nosić, to najpierw zaniosłam ją na górę do łóżeczka, a potem zeszłam i zaczęłam dzwonić do B. Dzwoniłam do niej chyba z 10 razy, za każdym razem włączała się poczta. Ja się już do tego hałasu zaczęłam przyzwyczajać. Napisałam smsa do P., czy mi może numer do V. podać to bym zadzwoniła, Nie odpisywał to znowu do B. zaczęłam wydzwaniać. Odebrała w końcu, podała mi kod i podała jeszcze hasło, które mam powiedzieć jak zadzwonią z centrali. No to wyłączyłam ten hałas. od razu przyjemniej! Zaraz zadzwonił telefon. Odebrałam bo myślałam, ze to z tej centrali alarmowej, ale to była mama B. Ja sie pytam, czy coś przekazać, a ona na to, że dostała telefon (jest na liście alarmowej), ze w domu u B i V włączył się alarm. No to ja mówię, że nie ma ognia, że wszystko ok, tylko nie mogłam się do B. dodzwonić, itd. no to ona, że ok i pa. Poszłam do łazienki i już miałam wracać do mojej książki, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwieram, a tam strażak z butlą na plecach! No i mówię mu, że wszystko jest ok, ze tylko robotnicy na dole pracują i się włączył alarm przez przypadek, a że ja jestem tylko opiekunką i musiałam dzwonić do B. po kod. Przeprosiłam za kłopot i podziękowałam za przybycie. On tylko 'ok' i ja zamknęłam drzwi :D a tak teraz to nie wiem w sumie, czy mi jeszcze nie chciał czegoś mówić :D Potem jak wyjrzałam przez okno to zobaczyłam pod domem 2 wozy strażackie, 2 samochody od nich i jeden samochód policyjny :D Chwilę później zadzwonił P. czy wszystko ok, bo V. dzwonił do niego, że dostał telefon z centrali, że się w domu alarm przeciwpożarowy włączył i potem mi jeszcze na wszelki wypadek V. numer wysłał :D Taki miałam miły dzień :D

A tak poza tym to wszystko spokojnie. Wtorkowe i sobotnie wieczory spędzam tańcząc salsę z cudownymi ludźmi, co jakiś czas chodzę na siłownię z innymi au pairkami, i często chodzimy gdzieś na kawę czy kolację, bo przecież spalone kalorie trzeba uzupełnić! :D 

Coraz bliżej do moich zajęć w Chicago :) Planuję odwiedzić wtedy moją poprzednią rodzinkę i znajomych w Naperville. Kupiłam bilet w obie strony za $35!! Greyhound troszkę mnie oszczędził (po cyber monday* jestem spłukana! MegaBus za podobne godziny podróży chciał $75, więc jestem $40 do przodu :)

*cyber monday jest to dzień, w którym są największe w całym roku internetowe wyprzedaże. Jest to poniedziałek po Thanksgiving.

Jakby więc ktoś pytał to ja mam się dobrze! :)
Mam o czym pisać, ale jestem też okropnym leniem, więc nie chcę nikogo nastawiać na regularne notki :D Regularnie mogłabym wstawiać haule zakupowe, ale trochę tego za dużo :D W każdym razie przed przeprowadzką będę musiała dokupić co najmniej jedną dużą walizkę :D

Pozdrawiam z pachnącej piernikami, mojej małej kuchni w Ann Arbor!

Take care!

2 komentarze:

  1. Dobrze cię słyszeć! Już myślałam że zaginęłaś w tym twoim Ann Arbor. A jeszcze lepiej słyszeć że wszystko u ciebie w porządku bo po ostatnim powiewało pesymizmem i rematchem. Trzymaj się tam mocno i pisz jeśli tylko możesz, całusy z zimnej polski! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli nie jest tak zle jak się w sumie wydawało, ze moze byc, Dobrze, ze jakoś sobie z tym radzisz i to najwazniejsze. Mam nadzieję, ze będziesz miała cudowne święta!

    OdpowiedzUsuń