23 stycznia 2015

Długa droga do Chicago


Stałam na mrozie ponad pół godziny, żeby dowiedzieć się, że mój bus do Chicago będzie opóźniony o godzinę. Była 9 rano, a zajęcia zaczynały się o 4 po południu, więc nawet mimo różnicy czasu bym na nie zdążyła. Poszłyśmy więc z D. (au pair z Danii) do pobliskiej biblioteki, żeby czekać w cieple.
Bus przyjechał za 1,5h... z oblodzoną przednią szybą. Kierowca powiedział, że coś jest uszkodzone i on nie może jechać dalej tym busem. Nie pozostało nam nic innego, niż czekać na bus zastępczy, który miał być wysłany z Detroit lub z Chicago, więc miał być za 1-6h! Po dłuższym czasie przyjechał bus - stary jak świat. Wyruszyliśmy więc z kilkugodzinnym opóźnieniem. Niedługo po opuszczeniu Ann Arbor zaczął padać śnieg i krótko po tym jechaliśmy już w strasznej śnieżycy. Widać było może 15-20m przed autobusem. Nasz rewelacyjny kierowca zabłądził, a na domiar złego wysiadło ogrzewanie. Ktoś sprawdził trasę na Google Maps i okazało się, że jedna z autostrad jest zamknięta, i musimy ją ominąć. Nie wjechaliśmy przez to do Kalamazoo, gdzie na busa czekali ludzie.
Do Chicago dojechaliśmy po 19. Od razu wzięłyśmy z D. taxi do uniwersytetu. Po drodze dowiedziałyśmy się, że autostrada I-94, którą mieliśmy jechać, była zamknięta z powodu ogromnego wypadku samochodowego.
Może to jednak szczęście, że nie wyjechaliśmy o czasie?
'Delikatnie' spóźnione poszłyśmy na zajęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz