1 marca 2015

Wizyta u host rodziny sprzed rematchu


W kalendarzu już marzec, a ja nie opisałam nawet jeszcze wydarzeń z początku stycznia. Nie to żeby brakowało mi czasu (tego mam czasami aż za dużo), ale jeśli chodzi o pisanie to jestem leń ;)
Jak już wcześniej pisałam, na początku stycznia byłam w Chicago na weekendowym kursie w Nationnal Louis University. Cały piątkowy wieczór i sobotę spędziłam na zajęciach. W niedzielę również mieliśmy zajęcia, a po południu mieliśmy zorganizowaną wycieczkę objazdową po Chicago, z której urwałam się ciut wcześniej żeby zdążyć na pociąg do Naperville. Decyzja o pojechaniu tam była zupełnie spontaniczna. Stwierdziłam po prostu, że skoro już jestem tak blisko i mam trochę czasu (busa do Michigan miałam następnego dnia), to miło byłoby odwiedzić znajomych i moją poprzednią rodzinkę, Biegiem popędziłam na dobrze mi już znany peron. Cały czas towarzyszyło mi dziwne, ale bardzo przyjemne uczucie - mieszanka stresu z ekscytacją, doprawiona wspomnieniami. Z każdym krokiem przypominały mi się coraz to nowe wydarzenia z wakacji. To jak spóźniłam się na pociąg, kiedy pierwszy raz wracałam z Chicago, jak cała czerwona i spalona nakładałam dziesiątki warstw kremu po opalaniu, siedząc na ławce w Union Station, jak po raz ostatni żegnałam się tam ze szwedzką au pair-Lovisą,itd.. To jest niesamowite jak pozornie banalne wydarzenia z przeszłości mogą poprawić humor. Zaraz po wejściu do pociągu napisałam do mojej poprzedniej host mum-D. czy są w domu i do kolegi, czy może odebrać mnie z mojego poprzedniego domu za jakiś czas. Kolega zaraz odpisał, że oczywiście, że tak, itd, ale nie dostałam odpowiedzi od D.
Wysiadłam w downtown Naperville, wsiadłam do pierwszej lepszej taksówki i...przywitałam się z kierowcą, który zawoził mnie kiedyś na lotnisko! Wciąż nie miałam pewności, czy moja rodzinka jest w domu, ale nie chciałam przepuścić szansy zobaczenia się z nimi, więc ruszyliśmy w stronę ich domu.
Prawie wszystkie światła były zgaszone, ale ja stałam i pukałam, aż w końcu drzwi otworzył mi zaskoczony host tata. Od razu mnie przytulił i poszliśmy do kuchni, gdzie host mum i chłopcy jedli kolację. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy o tym, co u mnie, co u nich, itp. Przez pierwsze pół godziny trochę się denerwowałam, ale zaraz zrobiło się tak miło jak dawniej, więc nie było już mowy o żadnym zdenerwowaniu. Długo rozmawialiśmy, posiedziałam trochę z chłopcami, a później był czas położyć ich do łóżek, więc poszłam z moimi łobuziakami poczytać im na dobranoc. Kiedy weszliśmy po schodach na górę, G.(4,5) złapał mnie za rękę i powiedział 'Tam jest twój pokój. Franzi tam teraz jest, ale to jest Twój pokój, możesz tam iść.' Takie to było słodkie i wzruszające, że mi przez chwilę łzy stanęły w oczach.. Obaj z T.(6) nie mogli zrozumieć dlaczego nie zostaję, a K.(2) cały czas chciał żebym go trzymała na rękach. Poszliśmy do ich pokoju, przeczytałam im kilka książek i położyłam ich do łóżek. Najmłodszy K. przed pójściem do swojego pokoju mocno mnie przytulił i dał buziaka, a i od dwóch starszych na pożegnanie dostałam buziaki, powiedzieli mi, że mnie kochają, i że chcieliby żebym spędzała z nimi więcej czasu..
Potem zeszłam na dół, posiedziałam jeszcze trochę z D. i T., i zaraz przyjechali po mnie moi znajomi.

Bardzo się cieszę, że mam z nimi takie dobre relacje. Cały czas jesteśmy w kontakcie i kilka razy przypominali mi, że w ich domu zawsze jestem mile widziana.

A na zakończenie dodaję drobiazg, przez który poszłam w remach ;)


 xoxo,
Julia

3 komentarze:

  1. Chicago to jedno z miast, które bardzo bym chciała zwiedzić! Jako Au Pair mieszkam teraz niedaleko (obok Bostonu, a to znacznie bliżej niż z Polski ;D) więc zdecydowanie pewnego dnia się tam udam!
    A ta ryska to jakieś wariactwo. Już nieraz słyszałam historię o hostach, gdzie powierzają ci swoje największe skarby, którymi są dzieci, ale nawet nie waż się tknąć samochodu! Przecież to draśnięcie ledwo widać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Dopiero teraz trafiłam na Twojego bloga. Nie do końca umiem zrozumieć fakt, że poszłaś w rematch za tak malutką ryskę skoro z rodzicami i dziećmi miałaś dobry kontakt. Przecież jak widzieli, że dzieci Cię uwielbiają to można przymknąć oko na szkodę na samochodzie... Ah Ci Amerykanie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :) Im chyba bardziej chodziło o sam fakt, że stuknęłam inny samochód. Opisałam wszystko dokładniej, w którymś poście z czerwca zeszłego roku. Enjoy! :)

      Usuń