5 lipca 2014

U mnie w domu.

U mnie w domu jest coraz lepiej. Czuję się już praktycznie jak u siebie,a hości są dla mnie trochę jak rodzice. Moje małe pieronki też kocham, ale umieją mnie doprowadzić do szału. :D

W środę byłam z host mum w banku i jestem teraz szczęśliwą posiadaczką konta w banku Chase. Taka mała rada: do założenia konta potrzebny Wam będzie paszport i polski dowód osobisty, a także ten dokument DS2019, który wpinają do paszportu.

Gościłam też już w środę au pair z niemiec, z czego moi hości bardzo sie cieszyli, bo chcą żebym miała tu jak najwięcej znajomych. Generalnie mam curefew-muszę być w domu 8h przed rozpoczęciem pracy, ale jeśli następnego dnia nie pracuję to mogę wracać kiedy chcę, albo i nawet nie wracać, a dla nich to żaden problem :D Mogę zapraszać gości ile chcę i właściwie, jeśli nie pracuję, to kiedy chcę, ale na noc mogą zostawać tylko koleżanki, żadnych kolegów.

Do moich obowiązków należy: budzenie dzieci, ubieranie ich, robienie im śniadania, zabawa z nimi. Kiedy zacznie się summer camp, będę ich też wozić do szkoły i ze szkoły wielką mazdą cx-9.
Raz w tygodniu mam robić pranie dzieci (w tym pościel), ale oprócz sprzątania po ich zabawie, czy jedzeniu i ścielenia łóżek nie muszę robić nic, bo raz w miesiącu przychodzi pani, która sprząta cały dom.
Oczywiście mam też półtoraroczne dziecko, które jest chodzącym bałaganem, ale już uczy się sprzątać. Powoli uczymy sie wszystkiego i kiedy Keegan coś chce, mówi 'piiiiś' <3 (że niby 'please':) ).

Powoli ogarniam już śniadania. Już wiem, że ulubione płatki Tre to nie 'frozen flakes', ale 'frosted flakes', że 'water' nie mówi się 'łoter', ale 'łada' (??) -if you know what I mean.. I tylko czasem pojawia się pytanie 'Basja, dlaczego tak dużo jesz?'

Pierwsze dni pracy były wyczerpujące. Te dzieci potrafią dać w kość, naprawdę. na szczęście siniaki nie są aż tak widoczne, a ugryzienia Keegana śladów wcale nie zostawiają :P Jeśli ja jakimś cudem będę mieć trójkę dzieci (bo po tym roku to się będę zabezpieczać jak tylko mogę :D ) to też najmę sobie taką au pair, żeby się z nimi użerała całymi dniami!
Host dad uczy mnie, jak stanowcza powinnam być, a ja jestem dobrą uczennicą i nie zwlekam za bardzo z wysyłaniem dzieci na 'time out' :D swoją drogą to działa cuda- raz się dziecko wyśle do kąta, albo do pokoju, a potem już wystarczy tylko szantażować :D tak, wiem, jestem idealna nianią.. niektórzy stosują system nagród, typu: jak posprzątasz to dostaniesz cukierka. Ja stosuję szantaże, typu: jak nie posprzątasz to idziesz do pokoju. U mnie to naprawdę działa, polecam :D Mimo wszystko, po dziesięciu godzinach dziennie jestem padnięta i jedyne czego chcę to gorąca kąpiel i moje wygodne łóżko.



Ja osobiście sobie samej, jak i rodzince wielu atrakcji też dostarczam. Przykładowo, parę dni temu robiłam sobie pranie. Tutaj to jest po prostu bajka- pierzesz, przekładasz do suszarki, trochę czekasz i gotowe! No i tak włożyłam swoje rzeczy do suszarki, siadłam w kuchni z laptopem, i słyszę stukanie. Dość głośne stukanie. Prałam sobie kilka biustonoszy i ja rozumiem, że jak te małe metalowe części uderzają o bęben to może trochę stukać, ale że aż tak?? Zamknęłam drzwi do pralni i siedzę sobie dalej w kuchni, a to się dalej tłucze. Przyszła hostka, weszła tam, sprawdziła wszystko, wyszła. Za jakiś czas przyszedł host, też coś tam patrzył przy pralkach, wyszedł. Potem się mnie pytali jak nastawiałam itd, bo chyba zrobiłam coś źle..

Wczoraj robiłam pranie dzieciom. Układałam je cieplutkie w kosteczkę na suszarce, nie mieściły mi się za bardzo to przesunęłam ręczniki plażowe, które leżały obok i...przypadkowo zrzuciłam całą stertę koszulek za pralkę. To pomieszczenie jest naprawdę małe, więc nie ma jak tego wysunąć i jedynym sposobem na wyjęcie tego było połozenie się na pralce i wyciągniecie ubranek. Niestety pralka i suszarka są wysokie, a w dodatku 'przyciski' działają na dotyk, więc za każdym razem kiedy rzucałam się na suszarkę, ta grała melodyjkę, którą wszyscy w kuchni słyszeli.. Próbowałam to wyciągać wieszakiem, kijem od miotły. Odkurzacza nie używałam, bo to byłoby zbyt podejrzane.. Udało mi się wyciągnąć wszystkie..prawie.. :D Jednej bluzeczki nijak nie mogłam wyciągnąć, spróbuję innym razem :P

Historii tego typu mam oczywiście więcej. Ogółem to nie nudzi mi się i jest mi tu bardzo dobrze. Jak tylko znajdę czas to opiszę swój weekend, w tym 4th of July :)

Take care!

5 komentarzy:

  1. jakoś będziesz musiała ujarzmiać te dzieciaczki przez ten rok :P ale jak Ci się podoba to super:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dam radę! :D tym bardiej, że już jutro 'będzie ich mniej' :D

      Usuń
  2. haha mnie też pewnie poskromnienie takich pralko-suszarek czeka i inne cuda na kiju :P ale swoją drogą, to nareszcie nie trzeba czekać tydzień, aż pranie się zrobi i jeszcze wyschnie : )) a samochód wygooglowałam i mówię...cacuszko ale weź tym zaparkuj xd
    bardzo się cieszę, że tak szybko się zaaklimatyzowałaś :D już niedługo się widzimy! pozdrowionka zza oceanu ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jazda tym autem jest taak prostaa.. parkowanie też! :) miejsca parkingowe są tu większe niż w Polsce :) noo czekam! :)

      Usuń
  3. hahahahahah :D humor mi poprawiłaś ;D
    Jesteś dopiero 2 tygodnie i tak sobie z tego co widać świetnie radzisz ;D
    Oby tak dalej i lepiej ;p !

    OdpowiedzUsuń