29 czerwca 2014

Blue Cheetah!

Mimo idealnej nowojorskiej pogody mój samolot był opóźniony o pół godziny, a kolejne pół godziny czekał w kolejce do startu.
Samolot mały, ale czułam się jakbym lecieła w klasie 'biznes'-skórzane fotele i pełno panów w garniturach. 
Obok mnie siedział taki pan, myślę, że koło 50-tki. Jakoś jeszcze przed startem zaczął dotykać swój monitorek, ale nie chciał mu działać. No to kliknęłam mu tę ikonkę od włączania. On tak spojrzał na mnie i chciał mi wybrać język w opcjach. Ja mówię że angielski bo tu nie ma polskiego, itd.. I co się później okazało? On wcale nie usiłował włączyć tego monitorka tylko już coś robił, a ja przez światło nie widziałam i mu wyłączyłam! Śmiał się ze mnie dłuuugi czas. Powiedział 'pomyślałam sobie: co ta dziewczyna robi?? dlaczego ona mi to wyłącza??'. Rozmawialiśmy większość czasu, jest bardzo miły i jak się okazało jest z Naperville. Więc taka mała rada na przyszłość: monitorek sąsiada to jego problem :D

Z lotniska odebrał mnie host z najmłodszym Keeganem. Host to przemiły człowiek! (naprawdę oboje wydawali mi się poważni i wgl, a są meega kochani). Wsiedliśmy do wielkiego auta i pojechaliśmy do Naperville. Nie wiem ile dokładnie jechaliśmy, ale myślę, że ok godzinkę. Prawie cały czas bawiła się z maluszkiem, z hostem tylko trochę rozmawiałam, bo jakby nie patrzeć to jeszcze się wstydziłam.

Podjechaliśmy pod dom, ale nawet do niego nie weszliśmy, tylko okrążyliśmy go i poszliśmy na driveway party na tarasie :D było pełno sąsiadów i jeszcze więcej dzieci. Nie przesadzę jeśli napiszę, że było ich +20. Przywitałam się z host mum, która od razu mnie przytuliła, i z dwójką starszych chłopców. Trochę bawiłam się z dziećmi, a potem postałam z dorosłymi. Wszyscy tutaj są bardzo mili i otwarci. Uwielbiam mentalność amerykanów! Okazało się też, że nie tylko ja miałam w piątek urodziny, ale i jedna z sąsiadek, więc był i tort :) Yard nie jest za duży, a dzieci, mimo braku płotu, nie mogą w ciągu dnia za niego wychodzić, bo zaraz za nim zaczyna się już pole golfowe! Nocą natomiast można tam spotkać kojoty ;o Najbardziej zachwyciły mnie świetliki, które latały nad kwiatami <3 Po imprezie host mum pokazała mi gdzie mam pokój. Poszła na dół, a potem jeszcze przyszła mi o czymś powiedzieć, a potem mnie przytuliła i powiedziała, że cieszy się, że już jestem <3  Mój pokój est wielki i piękny, jak zresztą cały dom. Mam queen-size bed i garderobę, wieelką półkę z książkami, światełka i telewizor. Pokój jest bardzo przytulny, a miejsca mam na wieele nowych rzeczy :D Kiedy dzieci już spały zeszłam na dół i dałam hostom pierwszy prezent-miód pitny. Nie powiem, spodobał się, ale jeszcze bardziej cieszę się z tego, że przetrwał 3 loty samolotami (dziewczyny, owijajcie butelki w staniki! :D ) Potem poszłam wziąć kąpiel. Oczywiście nawet z tym miałam problem. Tutaj jest jeden kurek, który przekręca się na stronę zimną lub ciepłą. No i tak chciałam ciepłą wodę - leciała lodowata, przekręciłam na zimną - to samo. Czekałam z 10 min, w końcu jakoś umyłam się w tym lodzie. Śmiało mogę nazwać się morsem. Głupio było mi zapytać hostów, tym bardziej, że chyba byli już u siebie w sypialni. A średnio też następnego dnia mówić: hej, macie ciepłą wodę? bo wczoraj kąpałam się w zimnej :D Jak już umyłam zęby, spróbowałam jeszcze raz odkręcić 'zimną' wodę, i co? leciała gorąca. Wzięłam kąpiel jak człowiek i poszłam spać.


Wczoraj rano na śniadanie pojechaliśmy do International Pancake House. I, tak, jadłam pancakesy. Są bardzo dobre, a z sosem jeszcze lepsze, ale ja najadłam się już dwoma. Chodził tam pan, który robił zwierzątka z balonów. Gavin zażyczył sobie żółtego łabędzia. Host mum pyta się Tre co on by chciał, a ten na to: I want a blue cheetah! I wtedy poczułam, że to musi być przeznaczenie :D



Po południu pojechaliśmy na targ. Chłopcy zażyczyli sobie cupcakes, więc siedliśmy na krawężniku, żeby zjedli je na spokojnie. Podchodzi do nas jakiś pan z aparatem i pyta się czy chcemy zdjęcie do gazety. Ja taki nieogar, no make up, włosy półpokręcone, wyglądające na nieuczesane, ale moja host mum z entuzjazmem się zgodziła. No to mówię: czemu nie, przecież to tylko jakaś miastowa gazetka. Fotograf zrobił zdj i mówi: zapamiętajcie nazwę z mojej koszulki, zdjęcie znajdziecie na facebooku. ;o Nie widziałam go i widzieć raczej nie chcę :D

Potem pojechaliśmy na osiedlowy basen. Basen jest na zewnątrz, jest duży i ze zjeżdżalnią. Hości mają do niego karty wstępu więc będę mogła tam jeździć praktycznie codziennie.

Obiad gotował host. Zrobił puree ziemniaczane, gotowaną fasolkę i stek z rożna. To było przepyszne! Dziś widziałam na kuchennej wysepce przepis na sos do spaghetti.Aż nie mogę się doczekać! :D

Dzisiaj na śniadaniu omówiliśmy mój Schedule. W tym tygodniu bedę pracować od pon do pt w godz 8-17. W tych dniach ciągle któreś z rodziców będzie w domu. Od piątku do niedzieli mam wolne.

Po śniadaniu pojechałam z host mum, Tre i Gavinem do sklepu z zabawkami. JA KIEROWAŁAM :D Jeździłam wieelką mazdą, którą będę zawozić chłopców do szkoły. Jest to automat, a drogi tutaj są szersze niż u nas, więc nie ma w tym nic trudnego.
Sklep z zabawkami jest przeogromny! Nigdy nie widziałam tylu zabawek w jednym miejscu. Zresztą sklepy w większości są tutaj jakby tematyczne. Sklep z żywnością jest osobno, z płytkami, z meblami czy z kosmetykami.

Ogółem dzieci są bardzo dobrze wychowane. Kiedy o coś proszą mówią: Could I please get..? To chłopcy, więc, wiadomo, zdarza im się nie raz gorzej zachować, ale póki co nie mam z nimi większych problemów.

Hości są świetni! Mega pomocni, bardzo mili i gościnni. Ja już czuję się jak w domu i to do tego stopnia, że dziś rano po prostu poszłam do kuchni, i wzięłam sobie płatki i mleko z lodówki, tak całkiem bez pytania, a jestem tu dopiero drugi dzień. No troszkę było mi głupio, ale przecież mam tu mieszkać :D


Miasto jest bardzo duże i bardzo ładne. Moja okolica bardzo mi się podoba, a w dodatku podobno jest bardzo bezpieczna. Jak tylko wybiorę się na spacer to dodam trochę zdjęć.


Dziś dzwoniła moja LCC. Za 3 tygodnie jest comiesięczne spotkanie, a za 2 tygodnie chce wpaść z wizytą. Mam nadzieję, że nic się nie zmieni i dalej będzie tak świetnie :)

7 komentarzy:

  1. super czyli pierwsze lody przełamane! dobrze, że już zaczynasz się swobodnie czuć, mi to pewnie zajmie sporo czasu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma czego się wstydzić, przecież to Twój nowy dom :)
      dzisiaj hostka mówi do mnie: chodź, pokażę ci jak działa pralka i suszarka, a ja na to: właściwie to właśnie robię pranie :D

      Usuń
  2. wow wow wow wow *________* też będę mieszkać przy polu golfowym z basenem osiedlowym! przypadek? :D super, że jest Ci dobrze już od samego początku. mam nadzieję, że teraz będzie tylko lepiej. czekam na zdjęcia z chłopcami! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uhuuu jak super :)) ja już z opisu kocham Twoją host family :P czekamy na zdj pokoju, domu i okolicy, bo to nie to samo co w google map xd
    Gorące pozdrowienia z Polski (jeszcze :P) :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper ;D Jak Ty nie chcesz widzieć tego zdjęcia to podaj nam chociaż tą nazwę ;p
    Zazwyczaj Au Pair nie pokazują swoich rodzinek bo nie wiedzą, czy by się zgodzili. Ty możesz nam ich pokazać ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pamiętam jej, serio :D haha no ja to moich już kocham <3 :D

      Usuń
  5. Woow ... wygląda na to, że trafiłaś na meeega rodzinkę :D Gratulacje! I moment z Blue Cheetah najlepszy <3

    OdpowiedzUsuń